Wyob
raź sobie zająca, królika, czy coś w tym guście (gatunek nie ma tu większego znaczenia, bynajmniej dla mnie; -)) szusującego beztrosko po wiosennej łące. Pola się jeszcze nawet nie zazieleniły, ale rowy pokryte sa tu i ówdzie nieśmiało wyrastającymi kępkami trawy. Trawa jest soczysta, słodko mieni w budzącym się słońcu. Ziemia kiełkuje, rozrasta się, ale jeszcze nie chroni wysokimi źdźbłami traw i zbóż mieszkańca tej krainy przed okiem chytrych nieprzyjaciół. Nie ogranicza też. Zając czy królik może biegać po niej do woli, smakować przepełnione słodkością wzrostu i budzącego się życia pędy i pąki. Może widzieć to, czego nie zobaczy już za chwilę, gdy pola pokryją złote łany zbóż. Jeśli one jeszcze nie szumią, może słyszeć więcej dźwięków dobiegających z różnych nor, zagłębień, z bliska i z daleka. Może czuć przestrzeń niczym nieograniczoną, stać się jej częścią. Może tak szybko biegać i skakać, że będzie mu się wydawało, że fruwa ja ptak. Może być kimś innym, lub tak bardzo sobą.Ten brak ograniczeń to jednak wielkie niebezpieczeństwo dla zająca! Jest bardziej widzialny i narażony na przeróżne ataki ze strony świata. Często przystaje, nadstawia uszu, drży. Nikogo nie ma? A on trzęsie się ze strachu. Czasem się potyka, bo trawy nie pokryły miękkim dywanem kłód wystających z ziemi. Upada kalecząc mordkę na toczących się kamieniach. Zaczyna z lękiem patrzeć na każdą możliwą przeszkodę: “A może jednak nie szusować? Uniknę upadku.” Pozostaje w bezruchu i rezygnacji. Nasłuchuje, oczekuje. Jednak chęć życia pełną parą zwycięża! I znowu ugania się po łące, momentami unosi się w błękicie nieba. Skacze wyżej niż poprzednio. Wie już, co ominąć, gdzie się uchylić, gdzie się przyłożyć i… pofrunąć.
To jestem ja -Raabit.
Mam na imię Kasia. Jak wielu ludzi próbuję zrozumieć siebie. Po prostu chcę szczęśliwie, spokojnie i harmonijnie żyć. Na tym blogu dzielę się swoimi przemyśleniami, które odkryłam na drodze poznawania samej siebie. Może z którymiś się utożsamisz drogi Czytelniku? Może nie? Nie wiem. Tak naprawdę nic nie wiem.
Niejednokrotnie mogę tu zaprzeczać sama sobie. Moje poglądy mogą wydawać się zmienne. I tak jest, w zależności od momentu w życiu, odczuwanych emocji, etapu rozwoju. Mimo wszystko – MOGĘ. Nie jestem wtedy jednak nieszczera. Po prostu zmieniam się, potykam, wstaję, fruwam i znowu upadam – uczę się. Przez to odnajduję nowe myśli, idee, kształtuję nowe nastawienie życiowe, czasem przekonania.
Czasem. Czasem się udaje. Najważniejsze, że próbuję, rozwijam się. Wygląda to tak, jakbym wracała do domu podczas dużej mgły – posuwam się o zaledwie kilka metrów do przodu – tylko tyle na ile mi pozwala widoczność, ale zawsze jestem o te kilka metrów dalej w drodze do domu, do spokoju.
I zawsze jestem szczera z Raabitem!